Witajcie cieplutko w ten nieco pochmurny dziś dzień. Dzisiejszą niedzielę na początku chciałam przeznaczyć na ochładzanie mojego koloru włosów jednak postanowiłam trochę z tym zaczekać, gdyż nie chcę aby to przyśpieszyło wypłukanie keratyny z włosów po zabiegu Encanto. Tak więc dziś będzie o moim podsumowaniu od czasu zniszczenia włosów do dnia dzisiejszego. Zapraszam.
Zdjęcie ze spaceru sprzed czasów Encanto, zmierzwione od wiatru ale wierzcie mi, tu nie wyglądały jeszcze tak źle
Jak już wiecie chciałam sobie rozjaśnić włosy co skończyło się włosową katastrofą. Włosy strasznie popaliłam ponieważ końce włosów wyszły..zielone. Zasługa henny Khadi orzechowy brąz. Myślałam, że uda mi się z tą zielenią wygrać poprzez rozjaśnianie..niestety zbyt późno zorientowałam się, że był to pomysł tragiczny w skutkach. Skończyłam ze stopionymi końcówkami, nadal zielonymi oraz wypalonymi włoskami nad czołem, które to miejsca zakrywałam grzywką. Straciłam z długości jakieś 7 cm.



Zielonogloniastobure włosy gdzieś od połowy długości. cud, że z tego wybrnęłam.
Maski, olejowanie wcierki i wszystko na co mogłam wpaść dzielnie kładłam na głowę i włosy jako tako wyglądały,jednak bez Encanto musiałabym je ściąć. ciesze się też, ze udało mi się kolor zrównać i nie przebijają już zielońce. Na początku dwa razy prepigmentowałam włosy na rudy odcień, gdyż on neutralizuje zielenie. Następnie położyłam zmieszane odcienie farb różnych producentów - tak, nie ma się czego bać mieszając je pod warunkiem, ze robi się to z głową i umiejętnie - 1/3 Mroźny Brąz Syoss, 1 opakowanie Mlecznej Czekolady Joanny oraz 1 opakowanie Joanny Gołębi Popiel. Otrzymałam brąz z zimnym,prawie białym połyskiem, zupełnie jak moje naturalki. Potem już kładłam Mleczną Czekoladę zmieszaną z Gołębim Popielem następnie juz sam popiel na słabej wodzie by zachować efekt chłodzenia. Mam już odrosty ale są praktycznie niewidoczne, dobrze zlewają się z kolorem na pozostałej części włosów.
Dzielnie wcierałam olejki i wcierki w skórę głowy, o których pisałam w tym poście oraz dzień w dzień piłam herbatę z pokrzywy z małą dawką skrzypu.niecałe dwa miesiące później wysypało mi baby hairs w miejscach, gdzie wypaliło mi włosy z czego tak bardzo się cieszę oraz włosów urosło na długości.
Moje bejbiki i zarośnięte zakola <3
Dla porównania poprzednio moje małe zakola:
Zimny poblask brązu <3
Mimo, że po zabiegu kretaynowego prostowania włoski są miękkie, zregenerowane i sypkienie zaprzestałam intensywnej pielęgnacji, o której jeszcze napiszę. Tak obecnie prezentują się moje włosy po dniu w koczku slimaczku, który stał się teraz moim ulubionym spięciem włosów. Pasemka, które widać uzyskuję wtedy, gdy mieszam farby różnych producentów i barw, gdyż każda działa nieco inaczej i inaczej "wgryza" się we włos. Cieszę się też, że minął mi "oklap" po keratynce.
Światło sztuczne. Światło dzienne.
Zdjęcie z lampą błyskową.
Dążę teraz teraz do tego, by dobić jak najszybciej do poprzedniej długości włosów, które straciłam, zagęścić je i przejść nas moje naturalne. Mam nadzieję, że mi się to uda. Proszę Was, trzymajcie za mnie kciuki :)
Tak, w łazience zdecydowanie mam najlepsze światło aczkolwiek najgorsze tło ;)
Chyba jedziemy obecnie na tym samym wózku :) Też mi przyszło do głowy rozjaśnianie indygo i nie wyszłam na tym dobrze. Także trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że szybko odrosną nam nasze włosy :)
OdpowiedzUsuńIndygo to zuo do rozjaśniania :( dziękuję i ja również trzymam kciuki za Ciebie :D oby włoski nam szybko odrosły i to z nawiązką
Usuń